PHENOMENAL US - CHALLENGE 112
O (NIE)ZROZUMIENIU MODY
Ostatnie dni były wyjątkowo niezjadliwe, bo bogate w ciężkostrawne
sprawy na wybiegu społeczno-politycznym. Kiedy człowiek niczego nie czyta, z
nikim nie rozmawia, to jednak spokojniejszy jest i święty spokój ma. Weekend kończę
z totalną dyspepsją – tak obywatelską, jak i modową. Spożycie kilku wydarzeń
medialnych i społecznościowych lepiej oczyszcza jelita niż olej rycynowy. Tylko
te wzdęcia zdziwienia, zgaga wściekłości i czkawka smutku powodują niezatrzymywalny
odruch kręcenia głową i niesmak w ustach, będący pamiątką po podrażnieniu przełyku
żółcią wyjątkowo niemodową, za to będącą zbuntowanym wyrazem niezgody na różne
absurdy. Jakie? Zagadka dla spostrzegawczych w dalszej części tekstu.
Parę dni temu niemały ferment w modowej części wirtualnej sieci wywołał
pewien artykuł o grzechach kobiet na lato. Nie, nie chodzi o żaden wyzwolony
seks lipcowo-sierpniowy, a o straszne rzeczy, które kobiety noszą w
najcieplejszą porę roku. Birkenstocki podobać się nie muszą, można nie lubić
szortów, mieć awersję do koloru białego – na szczęście nie bierze się z nimi
ślubu kościelnego i nie trzeba załatwiać po znajomości unieważnienia tego
związku, zanim się wstąpi w nowy i powie sakramentalne „tak” szpilkom
wydłużającym sylwetkę.
Każdy ma prawo do swojej opinii. Póki jej nie wrzuca na
transparent, pokrzykując obraźliwe hasła o oczyszczeniu w marszu kroczącym ulicami
miasta, czym niewątpliwie narusza wolność i bezpieczeństwo drugiego. Rozumiem to, że dekalog internetu
podporządkowany bożkowi clickbaitowemu każe wywoływać emocje, wzbudzać kontrowersje
– po prostu jechać na niskich instynktach odbiorcy. I ten tekst jedzie. Zalatuje
także modową antypatią.
Felieton jako gatunek dziennikarski ma swoje zasady. Powinien
być utrzymany w osobistym tonie, a ten tak napisany został i zrobiono to naprawdę
nieźle. Niemal każde zdanie zawiera przekonania autorki. Musi być w nim także miejsce dla humoru, ironii, satyry. Naprawdę rozumiem,
czym jest ten twór i dostrzegam jego walory. Autorka wyraża swój punkt
widzenia, przejaskrawiając go, punktuje dowcipem i zmysłem obserwacji. Zdarzyło
mi się odnaleźć samą siebie wśród tych wykpiwanych, wręcz wyśmiewanych zachowań,
choć może jestem dla siebie zbyt surowa. Jak surowa jest dla mody i kobiet autorka.
Tego nas wszyscy chcą uczyć – surowego samosądu i nieprzekraczania wymyślonych ubraniem
granic.
Tak, uśmiechnęłam się parę razy. Ale i zasmuciłam. Bo mi żal,
że poczynione obserwacje są tak powierzchowne. Muszą takie być, bo gdyby sięgnęły
głębiej, nie można byłoby tak łatwo obrócić komentowanych zjawisk w żart i
wykpić. To krótka forma, nie ma tam więc miejsca na pogłębione analizy. Mimo to
dziwię się za każdym razem, gdy kobieta kobietom tworzy ubraniowe getta. W dobie
ciałopozytywności albo ciałoneutralności, na fali popularności nurtu girlpower.
My wojujemy o większą samoakceptację kobiet, wspieramy kobiety, żeby dały sobie
prawo wyboru, także w kwestii ubrań, a tu taki jawny ostracyzm, filozofia
zero-jedynkowa, sylwetkowe zakazy i nakazy, z którymi jak lwice walczymy,
przybliżając modę dla samej mody, modę przyjazną kobietom, modę-przyjaciółkę, a
nie modę-wroga, modę-oprawcę. I to nie jest temat poprawności politycznej,
tego, że czegoś nie wypada powiedzieć, że urazimy niedelikatnością, bo powinno
się cackać jak z jajkiem. To jest budowanie zrozumienia, otwierania głowy na
nowe. To jest nauka tolerancji. Skoro nie potrafimy zaakceptować brzydkich
sandałów, jak zaakceptujemy kogoś, kto się od nas różni nie tylko ubraniem? Tworzymy
front oczyszczenia mody z takich ograniczeń i wieloletnich naleciałości – my,
czyli Karolina Domaradzka, Trendystki, ja i kilka innych dziewczyn modowego Instagramu.
Takie teksty robią nam i kobietom w ogóle krecią robotę. Właściwie są lustrem, w
którym może się przeglądać autor - na pewno nie powinny być przewodnikiem.
Nawet dziurę w ubraniu niektórym ludziom trudno zaakceptować. Nie tylko
tę dziurę nienaprawialną, będącą symbolem zużycia, zepsucia i argumentem, dla którego
wypada rozstać się z ciuchem już na zawsze, lokując go w śmietniku. Warto
jednak podkreślić, że tego typu fabryczne zniszczenia nowych ubrań pojawiały
się w ostatnich trendach, nie zdobywając serc elegantek (zwłaszcza tych bez serca do mody). W tym roku dziury
przyjmują inne formy – mają postać wycięć. Taka nowoczesna golizna to nie
nagość epatująca seksem w stylu Kardashianek, to nie atrakcyjność kobieca prezentowana
tradycyjnie przez najkrótsze i najgłębiej wydekoltowane fasony. Liczba kreatywnych
interpretacji nowej nagości jest nieskończona.
Trend „naked” od paru lat ewoluuje. Najpierw
suknie cieliste, potem koronkowe, ażurowe, przezroczyste – ani zakryte, ani
odkryte. Teraz z wykrojeniem. Z boku, na brzuchu, na plecach, na ramionach. Może
być to dziura po byku, ale i delikatna łezka, pęknięcie ledwie zauważalne. Takie
dekonstrukcje dotykają nie tylko bluzek i sukienek, lecz również marynarek. Te
nie mają boków, całych paneli z przodu/tyłu, jednego rękawa. Na nachodzącą jesień
takie wycinanki pojawiły się w kolekcjach marek Off-White, Brandon Maxwell,
Khaite, Area, Reformation, Jacquemus, Tom Ford, Dion Lee, Helmut Lang.
Ubrania potraktowane wykrojnikiem mogą być barometrem
modowych nastrojów i tolerancji. Niełatwo do nich przekonać, są odbierane jako bizarne. Czy pokonają
uprzedzenia? Moja babcia ma swoje dość niecenzuralne powiedzonko, lekko je
zmodyfikowałam – mimo wszystko wierzę, że moda z dziurą wszystko wskóra ;)
BLUZKA: Asos (outlet)
SPÓDNICA: Cropp
BUTY: Quazi
KOLCZYKI: outlet
TOREBKA: CCC
KSIĄŻKA: Olga Tokarczuk "Opowiadania bizarne"
No to zaszalałaś !!!!!!!!!!!!!!!! Przepięknie !!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńSatyna, golizna, cięższe buty do romantycznej góry, przecudowny kuferek, wielkie kolczyki, wąska midi - WOW i ten śmietankowy kolor !!!!!!!!!!!!!
Idealnie :) ))))
Kisses - Margot :) )))
Podoba mi się to zasloniecie rozcięcia ogonem z włosów, jest genialnie, cudny śmietankowy. Świetne buty i torebka.
OdpowiedzUsuń