STUDNIÓWKOWY CZAR
|
Srebrny glamour, czyli moja propozycja na studniówkowe wyjście. Dress - BonPrix; heels, jacket - F&F, jewellery - no name |
Kiedy dekadę temu przygotowywałam się do swojej studniówki, wszystkie dziewczyny miały świadomość, że to będzie ważny dzień, że to będzie wielki bal. Dlatego poszukiwałyśmy nie tylko sukienek wieczorowych, ale wręcz kreacji balowych. Wtedy królowały długości maxi, satyny i tafty. Trudno było znaleźć suknię, która nie była gorsetowo wiązana albo dwuczęściowa, składająca się z gorsetu i spódnicy. Taka była moda, na którą chorowałyśmy, o której marzyłyśmy. Dziś niektóre z tych stylizacji mogą się wydawać śmieszne, zaściankowe, tandetne – lub brutalniej określając – nawet wieśniackie ;) Jednak wszystko ma swój czas i swoje miejsce, także wystawne suknie o kroju litery A, mieniące się satynowym blaskiem w świetle lamp błyskowych aparatów.
Mimo to i one miały swój urok, to niezbędne COŚ. Mogły skrzętnie ukryć pończoszki samonoszki i czerwoną podwiązkę, przynoszącą szczęście w czasie maturalnych zmagań. Zamiast selfie panny wykonywały sobie w toaletach grupowe zdjęcia à la Moulin Rouge, ukazujące seksowny kawałek koronki na ustawionych w rządku zgrabnych udach. Ta tradycja może nie zanikła? Spod długich spódnic często wystawały tiulowe halki, które usztywniały konstrukcję sukni. Część z nas pokusiła się nawet o koło, stanowiące stelaż wytwornej kreacji.
Dziesięć lat później można odnieść wrażenie, że w mniemaniu maturzystów studniówka to impreza może nieco bardziej odświętna niż inne, ale nie stanowi eleganckiego balu. Niektóre wybory stylizacyjne zaprzeczają temu wnioskowi, ale zdecydowana większość potwierdza, że dziewczyny, dokonując selekcji sukienek, kierują się przede wszystkim wygodą i rozsądkiem. Przekładają takie, które będzie można nieraz jeszcze wykorzystać na rodzinną imprezę, wesele, dyskotekę, nad te „jednorazowe”, szykowne. To dobre, ekonomiczne podejście, niezasługujące na krytykę. Szkoda tylko, że tak wiele z nich nie podkręci swojego looku nietuzinkowym dodatkiem. Może taka modowa odwaga przychodzi z wiekiem. Przejrzałam lokalną galerię studniówkową i trochę smutno wygląda szpaler podobnych do siebie, czarnych czółenek lub balerinek na dziewczęcych stopach. Rozumiem, że można założyć je za 100 dni w czasie egzaminów maturalnych, ale… Podobnie jednolita jest kolorystyka sukienek – dominują czarne, granatowe, szafirowe i czerwone. Ktoś pomyśli, że prawidłowo, bo to typowo wieczorowa gama barw. Jednak gdyby nie ta czerwień to już totalnie wiałoby smutkiem i mundurkiem. Nudę kolorystyczną przełamało kilka zygzaków, fuksja, turkus, kwiaty. Szkolne kolory urozmaiciły nieco ozłocona czerń, stare srebro, cielisty beż.
W przeciwieństwie do odległych czasów mojej studniówki teraz dominują sukienki mini; maxi są w zdecydowanej mniejszości. Tafty i satyny poszły w odstawkę, zdegradowane przez koronki, tiule, szyfony, czasem sprowadzone do roli aplikacji zdobiącej bardziej matowy materiał. Fasony księżniczkowe zostały zapomniane. To klosze i trapezy mają swoje pięć minut. Zdarza się obcisła, zwężana ołówkowa czy nieco luźniejsza, bo prosta tuba.
Dziwi mnie nieco brak blasku. To czas posylwestrowy, karnawałowy, małe szaleństwo błysku (lub chociaż połysku) byłoby bardzo zrozumiałe, nawet na szkolnej imprezie. Nie widać cekinów, brokatów, kryształków – nawet w biżuterii. Może powodem jest to, że nastała moda na drobne, cieniutkie łańcuszki z delikatnymi przywieszkami – noszone najczęściej na co dzień?
Jeśli podeszlibyśmy do sprawy stroju modowo-psychologicznie, mogłoby to wszystko świadczyć o tym, że mamy zalew młodych minimalistek albo… stylowo powściągliwych (bezstylowych?!), ujednoliconych, bojących się ryzyka dziewcząt wchodzących właśnie w dorosłość.
Miłe zaskoczenie nadeszło ze strony męskich stylizacji. Nie mam nic przeciwko krawatom, ale poważne zatrzęsienie różnobarwnych much dodało mi nadziei, że chociaż chłopcy nie boją się eksperymentować i wyglądają JAKOŚ. Bo nie o odjechaną ekstrawagancję mi chodzi. Nie każdy odnajdzie się w fascynującej żonglerce fakturami, fasonami i kolorami jak urocza Macademian Girl. Prostota i klasyka też może być jakaś. To COŚ może mieć aksamit, długość midi, detal na szpilkach etc. i efekt WOW będzie murowany. Tutaj zabrakło mi tego stylizacyjnego złotego pierwiastka, modowego X-faktora.