Dzień Mamy, Noc Muzeów - stylizacja na randkę z kulturą
Nie zliczę, ile razy dziś płakałam. Ze wzruszenia, ze szczęścia, ze smutku, z wyrzutów (czy też zarzutów, jak cudownie „przekręca” tę frazę moje cudowne drugie dziecko :-)) sumienia. Taka huśtawka emocji jak podczas połogu i hormonalnego rollercoastera, kiedy baby blues ma decydujący głos i ustawia codzienność. Oficjalnie to mój dziewiąty Dzień Mamy. Wszystkie emocje bulgoczą dziś we mnie jak wrząca woda, wylewając się oczami.
Bycie
mamą to ogromny zaszczyt i olbrzymie wyzwanie. To trzęsienia ziemi z radości i
dumy, w ułamek sekundy przechodzące w falę tsunami niecierpliwości, złości,
rozczarowania sobą, by tonąć w powodzi czułości i rozbrajających uśmiechów,
mocnych uścisków zgniatających żebra i obślinionych buziaków, zostawiających
mokry ślad na policzku. To całodobowa dostępność i rezygnacja z wielu marzeń
lub w najlepszym razie przeformatowywanie ich na drodze kompromisów między
sercem, ambicją, dojrzałością a poczuciem obowiązku i odpowiedzialności.
Dałam sobie prawo na chwilę (no, kilka godzin!) przyjemności i już w sobotę, 24 maja, świętowałam po swojemu swój Dzień Mamy, który był zarazem Nocą Muzeów w Oleskim Muzeum Regionalnym w Oleśnie.
To było wyjątkowe wydarzenie przynajmniej z kilku powodów. Dzięki wspaniałym ludziom - pracownicom oleskiego muzeum i rekonstruktorom z Pracowni Kostiumologii i Krawiectwa Artystycznego Mme Chantberry. Dzięki oszałamiającym strojom. Dzięki dodającym skrzydeł tańcom. Justyna Sepiał-Rychlik, Paweł Rychlik i Alena Bialova zabrali nas w podróż w czasie – do finezyjnej, wyrafinowanej, zmysłowej epoki rokoko.
Tegoroczna oleska Noc Muzeów nawiązywała do wystawy „Piękne mieszczki”, prezentowanej w Oleśnie od marca, przez ponad 2 miesiące. Wśród atrakcji „nocnego” eventu muzealnego ‘Rococo: „od podszewki”’ znalazły się: oprowadzanie kuratorskie po wystawie, prowadzone przez kostiumografkę i autorkę prezentowanych strojów Justynę Sepiał-Rychlik, toaleta damy i pana, zabawy kreatywne dla dzieci, konkursy i quizy, warsztaty taneczne pod okiem Aleny Bialovej, pięknie ukwiecona fotościanka oraz przymierzalnia kapeluszy z różnych epok.
Radość z udziału w tym wydarzeniu rozpierała mnie przez kilka dni. A to za sprawą nie tylko świetnej organizacji, ale i nietuzinkowego pomysłu – tematu przewodniego. Różne konteksty poszerzały naszą wiedzę z zakresu historii ubioru, obyczajowości i codzienności kobiet w XVIII wieku – dotykały więc obszarów bliskich memu sercu. Bo kiedy moda idzie w parze z wiedzą, tworzą się niezwykłe opowieści! Dodaj do tego piękne wzory, kolory, tkaniny, konstrukcje cieszące oczy i spróbuj okiełznać swoje ruchy, formując z nich dawne tańce układowe z przełomu XVIII i XIX wieku według wytycznych instruktorki Szkoły Tańca Jane Austin z Krakowa, a otrzymasz receptę na idealny dzień fanki mody z roztańczoną duszą historyczki sztuki.
A Wam, drogie mamy i nie-mamy, gorąco polecam uczestnictwo w lokalnych wydarzeniach kulturalnych. Mniejszych, większych – naprawdę warto! Nie tylko dlatego, że osoby je organizujące wkładają w swoją pracę kawał serca, pracy i czasu, a najczęściej jedyną ich nagrodą za wysiłek jest poczucie dobrze wypełnionej misji skorelowane z zadowoleniem uczestników (i ich tłumnym przybyciem). Co oznacza, że im więcej osób partycypujących w wydarzeniu, tym większa satysfakcja osobista, nie pensja. Bo wynagrodzenia „w kulturze” niestety są, jakie są - żenująco niskie, także nie to motywuje organizatorów.
Warto uczestniczyć w kulturalnych atrakcjach, ponieważ to po prostu świetne eventy i w porażającej większości totalnie bezpłatne. Argument „nie stać mnie na kulturę” nie ma tu racji bytu. Sprawdzajcie strony www i media społecznościowe gminnych, miejskich, powiatowych bibliotek, muzeów i domów/ośrodków kultury. Mają bogatą ofertę prelekcji, warsztatów, spotkań nie tylko dla dzieci – naprawdę zdarzają się prawdziwe perełki, za które w świecie webinarów i szkoleń online musielibyście zapłacić minimum dziesiątki albo setki złotych. Macie je za free. Wystarczy wyjść z domu. To jedyny koszt.
Wszyscy malkontenci narzekający, że „w moim mieście nic się nie dzieje, nie ma co robić, gdzie pójść”, prawdopodobnie nie są czynnymi, częstymi użytkownikami lokalnej biblioteki i innych instytucji kultury. Gdyby byli, nie musieliby się obnażać ze swoją ignorancją, chwalić niedoinformowaniem.
Do wychodzenia z domu, nie tylko na spacery z wózkiem czy rozbrykanym, biegającym maluchem, namawiam szczególnie mamy, bo macie prawo poświęcić czas sobie i swoim sprawom, przyjemnościom, zainteresowaniom. Macie prawo rozwijać się, odpocząć, spędzić czas z innymi kobietami – same, bez dzieci. Do tego zachęca także akcja Olgi Legosz „Matka Polka wychodzi z domu”, aktualna zawsze, nie tylko na Dzień Mamy, od święta.
Pod tym hasłem kryje się wiele.
57% Polek marzy o oderwaniu się od codzienności, 41% marzy o czasie dla siebie. Jeśli czujesz się podobnie, wyjdź z domu. Zasługujesz na wolny weekend. I nie tylko! Wiem, że czasem to logistycznie arcytrudne, ale każda zmiana zaczyna się od maleńkiego kroku. Może nim być wyjście na event kulturalny w bibliotece lub muzeum.
Godzina lub dwie dla siebie to minimum, żeby przewietrzyć głowę. Odetchnąć. Godzina lub dwie z kulturą i sztuką to nakarmienie duszy. Twoje życie nie kończy się na placu zabaw. Moje też nie. Mnie wizyta w muzeum "ładuje" jak dwulatka 5-minutowa drzemka. Ale oprócz tego sztuka mnie uspokaja, pociesza, ekscytuje, wzrusza, może i Tobie podniesie poziom naładowania baterii?
Na wystawie „Piękne mieszczki” w Oleskim Muzeum Regionalnym, między gablotkami, koronkami, wsłuchana w echo minionych epok, czułam, że lśnię. Czułam, że upominają się o mnie stare marzenia i dawne pasje, a kiedy jestem blisko nich, zanurzam się w nie, to zaczynam błyszczeć. Bo błysk nie przychodzi z zewnątrz. On zaczyna się w środku. Pomagasz mu, kiedy robisz to, co lubisz i nosisz to, co kochasz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz