poniedziałek, 21 października 2019

Buciory / Big Boots

PHENOMENAL US - CHALLENGE 73

TRENDY: GLANY





Zawsze mi się wydawało, że byłam nadzwyczaj bezproblemowym najpierw dzieckiem, potem nastolatką. Pociechą grzeczną, poukładaną, niepretensjonalną, dobrze wychowaną. Może moi rodzice mieliby nieco inne zdanie na ten temat ;) Ale... na pewno nie byłam rozpuszczoną, wiecznie zachciewającą czegoś nowego córuchną. Z jednym wyjątkiem. Czegoś mi się bardzo, bardzo zachciało i nie odpuściłam, póki nie dostałam. Były to glany.




Ciężkie buty, które mamy i babcie wyklinały, przeklinały je na czym świat stoi. Ortopedyczne, kule u nogi, wykrzywiające stopy, nieoddychające, toporne. Wielkie obuwnicze zło, przeciwko któremu należy wytoczyć największe działa argumentów obalających zasadność zakupu. I to jeszcze kosztujące, bagatela, 200 złotych. Ale ja się wtedy bardzo uparłam. Koleżanki kupowały glany i sama strasznie chciałam je mieć.




Tłumaczyłam, że są skórzane, nie do zdarcia, będą miały ocieplenie, więc potraktujemy je jako buty zimowe. Byłam bardzo kreatywna i rozsądna, dobierając argumenty. Mama w końcu uległa moim prośbom i kupiłyśmy razem glany firmy Steele. To ważne, bo kształt glanów tej marki najbardziej mi odpowiadał. Podniesione jak u klauna noski, podeszwy o ładnie zaznaczonych karbach, z szerokim otokiem, wystające poza cholewkę poznaczoną przeszyciami umieszczonymi w idealnych miejscach, żeby podkreślały zgrabność tego obuwia. Bo to buty bardzo zgrabne, mimo swojego ciężaru. Bo ciężkie buty to nie tylko nazwa metaforyczna i estetyczna dla glanów. To po prostu są ciężkie buty. Przynajmniej te modele sprzed kilkunastu lat. Podobno standardowy typ liczący 10 dziurek i sięgający do 1/3 łydki waży 1,5 kg (para). 




Dzisiejsze glany lub buty je udające są znacznie lżejsze. Moje mają kilkanaście lat i swoją wagę, na pewno nie piórkową ani kogucią. Za mej pierwszej młodości mówiło się o nich często stalkapy, mimo że nie mają wzmocnionych metalem nosków ani zapiętków. Po prostu są ciężkie jak cholera i niewprawione w glanowych bojach nogi męczą się przy całodziennym w nich chodzeniu. Jednak moda bywa bezwzględna, a ja posłusznie jej uległam. Moje glany czekały wiele lat, by wrócić na moje stopy. Właściwie przetrwały w szafie, bo zamierzałam je sprzedać. A że zbierałam się do tego jak sójka wybiera się za morze, to buciory mogły wziąć udział w wyzwaniu. Na razie się ich nie pozbędę.




Moja rockowo-hippisowska dusza siłą rzeczy chciała chodzić w glanach. To zawsze były buty subkultury metalowców, rockmenów, także dzieci kwiatów, a mnie takie melodie w duszy grały. Dziś glany i martensy wróciły do mody w oddzieleniu od upodobań muzycznych i światopoglądowych, podobnie jak koszulki zespołów rockowych. 




Mnie przypominają o pierwszych koncertach, miłostkach i przyjaźniach. Są symbolem drugiej dekady mojego życia. Są ważne i cieszę się, że moda się o nie upomniała i mi o nich przypomniała. Swój comeback miały w sobotę 19 października w Krakowie na 7. Krakowskim Festiwalu Grozy. Wpisywały się w estetykę Kfasonu totalnie. 




Fani grozy, fantastyki i horroru noszą się na czarno i chodzą w glanach. Tego dnia wtopiłam się w tłum, nie byłam więc żadnym modowym ewenementem, choć do moich czarnych buciorów dodałam kilka smaczków fashion. Po pierwsze: cienkie, czarne rajstopy. Po drugie: biała bluzka koszulowa z szyfonowymi i lekko bufiastymi rękawami z mankietami zamkniętymi guziczkami i z dużym kołnierzem w szpic. 




Po trzecie: sukienka bez rękawów założona na bluzkę z kołnierzykiem; sukienka z dużym, mrocznym printem wpisująca się w wielkogabarytowe nadruki-grafiki na różnych elementach stroju. Po czwarte: płaszcz skórzany vintage o długości midi, z rękawami zmarszczonymi, żeby wyeksponować bluzkę. Po piąte: kolczyki z motywem gwiazdek. Choć te częściej widywane były na wiosnę, ale ja się w nich nie nachodziłam. Po szóste: czarna chusta w białe grochy, luźno puszczona wzdłuż ciała lub zawiązana pod szyją w dużą kokardę.




20 lat temu wybierane przez młodzież buty były pewnym symbolem. Symbolem światopoglądu, przynależności do grupy, wyznawanych wartości, które szły za ulubioną muzyką i estetyką. Były dwie najmocniej różniące się subkultury: rockowa, metalowa i techno. Glany kontra superstary. Glany kontra trzy paski Adidasa. To był początek logomanii. 




Logo czyniło dzieciaka lepszym - w tej kulturze popularnej, na dyskotekach, do muzyki łubu-dubu elektronicznej. Odidas z bazarku z ośmioma paskami zaczynał być wyśmiewany. Liczyły się tylko trzy. Ja byłam w teamie glany, bo symbolizowały one miłość do gitarowych brzmień. Dla wielu były elementem manifestacji buntu, zaprzeczenia, kontestacji. Dziś stały się modą i w modowym mainstreamie raczej nikt nie pamięta o ich symbolice i o tym, co dla wtajemniczonych może oznaczać kolor sznurówek. 




A świadczy o przekonaniach społecznych lub guście muzycznym właściciela. Białe noszone są w środowiskach nacjonalistów, a czerwone upodobali sobie anarchiści. Bywają również fluorescencyjne - co wpisywałoby się dziś w kolejny trend na neony. Popularne wśród punków, skinheadów, metalowców, gotów. Ale często zalecane są i przez lekarzy, nie tylko tych znających się na trendach - mogą znaleźć się na recepcie po urazach kostki, łydki, śródstopia jako obuwie ortopedyczne. Trzymają stopę w ryzach. Czyli moje babcie i mama miały trochę medycznego nosa, kontestując mój wybór ;)




Dziś nie służą mi do odtańczenia pogo na koncercie. Choć kiedyś takie miały przeznaczenie, tak samo jak i zastępowały obuwie trekkingowe czy zimowe. Buty wielofunkcyjne jednym słowem!
Dziś będę je nosić do zwiewnych sukienek, midispódnic, szerokich spodni. Niekoniecznie o rockowym charakterze. Następnym razem je do końca zawiążę ;)









PŁASZCZ: vintage
BUTY: Steele
SUKIENKA: no name
TOREBKA: Viva Moda
BLUZKA: vintage
KOLCZYKI: Sinsay
CHUSTA: Reserved
RAJSTOPY: Gatta











3 komentarze:

  1. O! I to są prawdziwe buciory!!! Ekstra stylizacje, jest idealnie w każdej odsłonie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahah -jednym słowem historia mojej córki - włącznie z tymi kolorowymi sznurówkami, które, chciałam zauważyć, nie były tak łatwo dostępne, zwłaszcza, gdy glany miały wyższą cholewkę, jak w przypadku córki. A stylówka idealna - ten płaszcz i wszystko co tam nawkładałaś pod spodem ;) wygląda rewelacyjnie :) ))))
    Kisses - Margot :) )))

    OdpowiedzUsuń