niedziela, 19 kwietnia 2020

Łączka / Tiny Flowers

PHENOMENAL US - CHALLENGE 98



TREND NA WIOSNĘ/LATO 2020: NADRUK W DROBNE KWIATY


Dziś się rozchodzi o rabaty i mimo że pisze to osoba, która kupuje najczęściej okazyjnie, wyjątkowo nie chodzi o przeceny, a o wąskie grządki kwiatowe. Bohaterką będzie łączka – może dla niektórych ośla, co na pewno nie oznacza, że dla osłów, tylko dla początkujących. Bo mimo że nie ma chyba na świecie kobiety ani dziewczyny, która nie miałaby na sobie dotychczas czegoś w kwiaty, okazuje się, że ten pozornie prosty print można interesująco skomplikować. 






Kwiaty na wiosnę to na pewno nic odkrywczego i moglibyśmy skwitować ten trend wzruszeniem ramion i spojrzeniem z wyższością a la Anna Wintour, ale… na wiosnę po prostu pragniemy rozkwitnąć. Projektanci o tym doskonale wiedzą, ich rolą jest nie tylko kreować nasze potrzeby, lecz również im sprostać. Jak tylko słońce mocniej ogrzewa ziemię, w(y)chodzimy do ogrodu i przywracamy go do życia po zimie. My tak samo chcemy odżyć. Szczególnie tej wiosny tęskno nam do (od)życia. 




Pokażcie mi białogłowę, która nie lubi dostawać kwiatów. Pewnie o nią trudno. Łatwiej o te, które pielęgnować kwiatów nie potrafią. Mnie się niestety żaden kwiat doniczkowy nie trzyma, potrafię zajechać nawet najmniej wymagającego kaktusa. Choć kwiaty kocham, szczególnie na nie patrzeć. Mile łechtają poczucie piękna. Tych ciętych wprawdzie prawdziwie szkoda, ich żywot w wazonie jest dość krótki. Na szczęście (w normalnych warunkach życia) dłużej możemy się cieszyć kwiatami ogrodu i łąki. 




Te na płótnie, tkaninie – trwają wiecznie. Takie zamienniki żywych roślin będą więc idealne na czas kwarantanny. Jak powstają takie adaptogenne tkaniny – tego można się dowiedzieć, zaglądając do Muzeum Włókiennictwa w Łodzi. Na wystawie „Kwitnące tkaniny”, którą muzeum udostępnia wirtualnie TUTAJ, zobaczymy przykłady polskich tkanin odzieżowych i ubiorów damskich o drukowanych wzorach kwiatowych, powstałe w latach 1958-1985. 

W opisie przeczytamy m.in.: „Kwieciste desenie mogą składać się z pojedynczych kwiatków, ulistnionych kwitnących gałązek lub bukietów. Ich rozmiary są różne: od drobnych motywów rozsianych na tkaninie do dużych, pokrywających całe tło wizerunków. Natura stanowi niewyczerpane źródło kwiatowych form i kolorów”. Kuratorem wystawy była Aleksandra Liberska. Współpracowały przy niej Lidia Maćkowiak-Kotkowska, Klaudyna Kukuła, Katarzyna Witas, a opracowaniem fotografii zajęła się Agnieszka Ambruszkiewicz. 




Nadruki roślinne symbolizują miłość do natury, wolność i radość. Są lekkie, dziewczęce, romantyczne i stale obecne w modzie kobiet. Bo kwiaty od zawsze łączą się z kobiecością. W tym sezonie mogą być malarskie albo graficzne jak z kolorowanki, realistyczne albo przetworzone i psychodeliczne, folkowe, ludowe albo nowoczesne, sielskie albo tropikalne. W trendzie „łączki”, na którym się dziś skupiam, kwiatuszki są jednak maleńkie, najczęściej gęsto posiane, pełne uroku. Mikroskopijne wzorki, plamki też się kwalifikują, jeśli tylko mogą udawać kwiaty, łączyć się w płatki w złudzeniu optycznym z pewnej odległości. To inspiracje bardziej łąkowe niż ogrodowe czy kwiaciarniane. Przypominają retro tapety w stylu angielskim albo narzuty na łóżko rodem z XIX-wiecznej Anglii. Jedną z takich możemy oglądać w Jane Austin House Museum – patchworkową w kwiaty i romby, uszytą przez pisarkę dla matki i siostry ok. 1810 roku. 






W Chinach jedwabie w kwiaty były obecne i modne w VII-X wieku – 1000 lat wcześniej niż w Europie. Pierwsze organiczne wzory na materiałach pojawiły się w modzie europejskiej w późnym średniowieczu na ciężkich aksamitach. Tulipany,winorośle i granaty przywędrowały na tkaninach z Persji w XVII wieku. Prawdziwy boom kwiatowy rozpoczął się na naszym kontynencie w osiemnastym stuleciu, a w kolejnym jego popularność jeszcze bardziej wzrosła. W połowie XVIII wieku angielscy projektanci jedwabiu zaczęli wykorzystywać wzory kwiatowe oparte na prawdziwych okazach botanicznych, jak z rycin i zielników. Kiedy Brytyjczycy w 1759 roku odkryli sekrety produkcji perkalu i sami zaczęli go wytwarzać, zamiast sprowadzać z Indii, na materiale pojawiły się kwiaty europejskie – stokrotki, róże, tulipany, goździki. Później motywy botaniczne dalej ewoluowały. Drobne kwiatuszki na pastelowym lub białym tle w latach 90. XIX wieku były popularne wśród klasy robotniczej ze względu na niską cenę materiału wynikającą z masowości produkcji. 




Język kwiatów wykorzystywano namiętnie do przekazywania ukrytych wiadomości. W wiktoriańskim społeczeństwie nie wypadało pewnych rzeczy mówić na głos. Sprawę załatwiały bukiety kwiatów. Aranżacje kwiatowe, prezenty florystyczne stanowiły zakodowaną wiadomość. Można ją było odczytywać z florystycznym leksykonem. Do takich wiktoriańskich źródeł odwołuje się autorka książki „Sekretny język kwiatów” Vanessa Diffenbaugh, która na końcu powieści umieściła „Słownik kwiatów Victorii”, zdradzając w nim, co bez użycia słów możemy sobie przekazać za pośrednictwem niektórych roślin. Dziś taka lingwistyka florystyczna uległa zapomnieniu, ale nie straciła swojej magii.




Jak projektanci kreślą swoje "florale"? U Caroliny Herrery kwiaty na spódnicy są rozmyte tak, jakby znalazły się poza głębią ostrości, a na bluzce powtórzone – w tej samej pastelowej, wiosennej kolorystyce, tylko wyostrzone i na dodatek trójwymiarowe – ułożone z cekinów i koralików. Christian Dior wykorzystuje motyw polnych kwiatów, ale te są znacznie mroczniejsze, gotyckie. Na szarym, czy też przybrudzonym, zszarzałym białym tle wykwitają czarne kontury. Botaniczne – ze szczególnym uwzględnieniem łąkowych – inspiracje odnajdujemy również w wiosennych kolekcjach brandów takich jak Giambattista Valli, Erdem, Fendi, choć ta ostatnia marka pokazuje je już w większej skali, nawet na torbach. 









Nadruk łąkowy jest mi bliski z kilku względów. Jeden, bardzo ważny to ten obuwniczy. Klapki Twe Mule zaprojektowane przeze mnie i Anię (z vloga Made by Ruda) mają kwieciste chwosty i podszewkę. Jak powstała ich koncepcja? Szybko ustaliłyśmy warianty kolorystyczne i do czarnego wierzchu dobrałyśmy podszewkę w oryginalną łączkę na białym tle – print zaprojektowany przez graficzkę Zuzę, zastrzeżony dla MASH. Nazwany przez nas White Meadow. 




Jak klapki wyglądają? Twe Mule to efektowne pantofle bez pięty i z zakrytymi palcami. To buty zainspirowane kulturą orientalną – trochę w nich starożytnego Egiptu, trochę kultury tureckiej, z nowoczesnym detalem w postaci zadrukowanej podszewki. 




Wierzch klapków wykonany jest z czarnej włoskiej skóry naturalnej o fakturze plecionki. Na podbiciu Twe Mule posiadają dekoracyjne frędzle – wzorzyste i skórzane. Białe przeszycia na cholewce współgrają z białą, delikatnie protektorowaną syntetyczną podeszwą i białą wkładką ze skóry, na której znajduje się logo MASH. Miękka, plastyczna wyściółka dopasowuje się do kształtu stopy i zapewnia wysoki komfort podczas chodzenia. 




Na bawełnianej podszewce widnieje wzór taki sam jak na chwostach – White Meadow. Na białym tle artystka wyrysowała dziko rosnące polne kwiaty: chabry, bratki i koniczyny. Dominują kolory utrzymane w spokojnej, zgaszonej tonacji – róże, niebieskości i oliwkowe zielenie. Nie ma drugich takich butów, na całym świecie drugich takich nie znajdziecie. To była totalnie limitowana kolekcja. Co print White Meadow oznaczałby, gdybyśmy odczytali mowę kwiatów? Jedyne szczęście, pomyślność oraz pomyśl o mnie – i to dwukrotnie. Ale też – nie śmiem wyznać uczuć i bądźmy przyjaciółmi. Z klapkami Twe Mule trudno się nie zaprzyjaźnić!




W nadrukach w drobne kwiaty upodabniamy się do łąki? Tak to nie działa, mimo że biomimikra jest ostatnio bardzo dizajnerska, a o inteligencji roślin i błyskotliwości zieleni powstały książki. Sukienka w kwiaty to nie łąka i nam jej nie zastąpi, ale uwiosenni nam widok w lustrze. Na chwilę zamieńmy się w Panią Wiosnę, Calineczkę albo Kobietę-Kwiat, bo przecież już nie w dziecko. Zdaje się, że przez powszechność roślinnych nadruków nie ma zbyt wielu uprzedzeń dotyczących kwiatów na ubraniach. Są totalnie akceptowalne, bo przecież takie kobiece. Nie wiem jedynie, jak traktować pewne skojarzenie gastronomiczne i łączące się z nim ostrzeżenie – o tym, że sukienki w łączkę mogą wyglądać jak fartuszki kuchenne albo fartuchy starszych pań. Brakuje mi najwyraźniej wyobraźni, tak dalece mnie zaskoczyły podobne asocjacje. Dlatego złapię się jedynie za głowę i pozostawię to bez komentarza, bo musiałabym dosolić i dopieprzyć kuchenną, ale łaciną – choć tak przyprawione kwiatki na pewno stałyby się jadalne dla wszystkich uprzedzonych albo wystraszonych ;) 




Choć ubrania w łączkę nie przeniosą nas na pole kwiatów, gdzie król elfów z miłością podaruje nam skrzydełka i nada nowe imię, a my będziemy hasać, latać bez krępacji i bez maseczek, to z pewnością uniosą kąciki ust – a to tak dziś cenne i potrzebne. Jeśli musisz lub wolisz #zostaćwdomu, tp zakwitnij - a dokładnie rozkwitnij, ukwieć się z pomocą ubraniowej łączki <3 





SUKIENKA: H&M
SWETER: SH
BUTY: Mashoes
TORBA: no name
APASZKA: Reserved
KAPELUSZ: no name
KOLCZYKI: Aldo
OKULARY: Sinsay
RĘKAWICZKI: Oriflame







Moją stylizację zainspirowały wiosenne projekty domu mody Erdem. Oprócz kwiatowego wzoru wykorzystałam w niej kilka innych trendów, m.in.: grochy, długie rękawiczki, złote, przestrzenne kolczyki, klapki typu mules, kokarda XXL zawiązana pod szyją, zielona torebka kuferek, kolor miętowy, elementy bieli z czernią, print clash.










1 komentarz:

  1. WOW -\tekst przeczytam później ,ale już czuję, że jest się czym zachwycić.
    A stylizcaja !!!! taka jakie uwielbiam - po prostu SZALONa <3
    SUper
    Kisses - Margot :))))

    OdpowiedzUsuń