Czarno-czarne / Black is black
Czarno-czarne to nie nazwa kolejnego girlsbandu będącego lustrzanym, tyle że damskim odbiciem pewnej męskiej grupy muzycznej, a tytuł Fenomenalnego Wyzwania. Tym razem miałam trudniejsze zadanie, bo i rzeczy, z których mogłam wybierać, mniej do dyspozycji. A może było przez to łatwiejsze? W końcu minimalizm ubraniowy tyle ułatwia, rozwiązuje wiele dylematów...
Parę ciuchów na krzyż, dodatków co kot napłakał - jak z nich skomponować pełną, na dodatek kreatywną i wystrzałową stylizację? Czerń przecież aż się prosi o wybuch bomby oryginalności.
Moje pozostałe dwie garderoby (w tym szafa mamy, z której zawsze jak ten zawodowy wyłudzacz coś wyprowadzę) chwilowo nieosiągalne. Jak na złość, czarne rzeczy w większości w domu rodzinnym.
Podobno z pustego to i Salomon nie naleje, ale faktem jest, że prawdziwa kobieta z niczego zrobi sałatkę, zupę, awanturę i... stylizację - szczególnie ta rozkochana w modzie. Dlatego podjęłam rękawicę i spróbowałam.
Miało być lekko, zwiewnie, przeźroczyście, ale i mocno, z pazurem. Odkrywająco i zakrywająco, artystycznie i tajemniczo, elegancko i rockowo. Skrajnie. W końcu czerń jest taka pełna sprzeczności i wywołuje w ludziach ambiwalentne uczucia. Jako kolor żałoby, satanizmu i artyzmu.
Jest także bardzo modowy, zaanektowany przez redaktorki i dziennikarki, które tworzą relacje z pokazów i fashion weeków, piszą o modzie. Fenomenalne dziewczyny również stworzyły swoją własną Czarną Armię Mody. Udowodniły, że "ładni ludzie ubierają się na czarno".
Moja dama w czerni to pochodna inspiracji, jaką był dla mnie włoski miniserial "La Dama Velata" - "Dama w czarnym welonie". A w nim rudowłosa bohaterka, tajemnicza czerń i intryga, urokliwe Włochy, zjawiskowe kostiumy.
Zamiast welonu czy woalki mam kapelusz, trochę czarownicujący, ale za to woale okienne wzięły czynny udział w sesji pt. "Czarny kwadrat na białym tle".
Myślę, że czarno na białym widać, że lubuję się w czerni i że szczerze lubimy się z czernią. Towarzyszyła mi ona na co dzień przez ponad 13 miesięcy.
Dzięki Wam, Fenomenalne, otworzyłam się znowu na kolor. Nie jest tak samo, jak
było wcześniej, ale nasycenie kolorystyczne dziś i tak nieporównywalne do tego
braku koloru sprzed roku. Przez tę czarną codzienność nie byłam zbyt pozytywnie nastawiona do czarno-czarnego wyzwania. Wydawało mi się, że czego bym nie ubrała, to i tak
będzie się kojarzyło z tym trudnym czasem, i tak będzie… wyglądać jak wtedy codziennie.
Podobnie jak biel, czerń fascynuje mnie w wydaniu
minimalistycznym. Kiedy gra formą, skalą, fakturą. Kiedy jest prostym tłem, np.
dla bogatej biżuterii. Ale także wtedy, kiedy pokazuje tło pod sobą – za sprawą
ażurów, przezroczystości.
Grochy na szyfonowym podłożu to takie puszczenie oczka do odbiorcy. Ta lekko błyszcząca, princessowa spódnica spokojnie mogłaby powstać z moich zasłon, tylko kropki musiałabym wyszyć/nakleić ;) Mam ją od kilku lat, jest na gumce i ma krótką halkę, którą można zasłonić cztery litery - właściwie tylko cztery, bo jest taka króciutka :P Mimo całej miłości do niej muszę wyjawić jej straszny sekret - ma bowiem paskudną wadę, którą trudno zaakceptować: dodaje objętości! Takie cudowne, nadprzyrodzone moce rozmnożenia ma - z czterech liter tworzy osiem :D
SPÓDNICA: Mosquito
KAPELUSZ: No name
BLUZKA: SH
BUTY: CCC
TOREBKA ZIELONA: H&M
TOREBKA ZŁOTA: Biedronka
Półprzezroczysta bluzka-nietoperz również nie ma magicznych zdolności wyszczuplania sylwetki. Rękawy są ogromne, jak projektowane dla Batmana. Zebrane w mankiety przy nadgarstku i wykończone złotymi zameczkami z serduszkami, które dodają bluzce słodyczy i uroku. Po środku z tyłu na całej długości rozciąga się zamek błyskawiczny - można go rozpinać!
Przy szerokiej górze teoretycznie powinnam mieć wąski dół, aby zrównoważyć proporcje, jednak zasady są po to, by je łamać - dlatego jest szeroko i szeroko ;) Może lepiej nie testujcie tego w domu ;)
Lakierowane koronkowe botki z wycięciami założone do lekkiej spódnicy to echo mocniejszego, festiwalowego brzmienia. Mimo cięższej formy są bardzo kobiece, lepiej odgrywają swoją rolę niż odgrywałyby czółenka czy balerinki - z nimi efekt byłby zgoła inny. Niestety nie dysponowałam glanami, a na nie miałam największą ochotę, komponując tę stylizację. Botki mają złote klamry, podobne, bo pozłacane elementy (okucia, łańcuszki) występuję w puzderkach. Torebki-szkatułki to jedyna biżuteria w tym outficie.
Wbrew powszechnemu mniemaniu czarny nie jest dla mnie kolorem smutnym. Więcej pisałam o nim TUTAJ. O wiele bardziej
skalę smutku podnosi ciemnoszary, noszony od stóp do głów. Czarny to kolor taki niepoprawny politycznie. Kolor
dyplomacji, a taki niedyplomatyczny. Typowy dla mundurków, korpodressu, ale i wiktoriański, rockowy. U mnie zagrał na gotycką nutę. Mam nadzieję, że spodobała Wam się taka czarno-czarna odsłona, właściwie nieokraszona żadną barwą towarzyszącą (poza bielą mojej skóry, rudością włosów i zielenią torebeczki).
#phenomenalus #phenomenaluschallenge
#phenomenalusczarnoczarny #phenomenalusblackisblack
Super !!!! Pomysł, klimat no i ta spódnica. Chcę taką !!! Skąd jest ? :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam !!!
WOW - no to jest czarno-czarne na maksa :) . Fantastyczna sesja i fantastyczna stylówka. Kilmat, pomysł, wykonanie - po prostu FENOMENALNE !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Kisses Kochana dla Ciebie i urwisów ;) - Margot :) ))))
OdpowiedzUsuńAle pięknie!!! Groszkowa kiecka przecudowna!!!
OdpowiedzUsuńJaka śliczna Dama w czerni...
OdpowiedzUsuńPopieram Barbarę, śliczna dama w czerni:) Pięknie Ci w kapeluszu :)
OdpowiedzUsuńGdzie Ty panno w grochach masz takie czarne fotogeniczne zasłony ??? Ja nie mogę się nadziwić, jak wszystkie wspaniale wyglądacie w czerni, Ty niby bladolica, ale przez ogień włosów i piękne niezwykłe oczy, nie pozwalasz się czerni zepchnąć w cień, ani zasłonić, gracie na jednych skrzypcach :))
OdpowiedzUsuńJaka ta spódnica jest cudowna i jak przepięknie do Ciebie pasuje. Jest tajemniczo, intrygująco, trochę jak z innej epoki. :) Pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuń