PHENOMENAL US - CHALLENGE 149
Przyniosła zagładę XIX-wiecznemu stylowi ubierania się – tak pisarz i biograf Paul Morand napisał o Coco Chanel. Kobieta-legenda, ale i twórczyni legend o samej sobie. Wyprzedzała czasy, w których żyła. A żyła tak, jak chciała. Życiem, które sobie wymyśliła.
„Wymyśliłam strój sportowy dla siebie; nie dlatego, że inne kobiety uprawiały sport, ale dlatego, że ja go uprawiałam. Nie wychodziłam z domu, bo czułam potrzebę projektowania odzieży, projektowałam ubrania właśnie dlatego, że wychodziłam, bo żyłam, żyłam dla siebie, życiem stulecia”.*
Wymyśliła i wprowadziła mnóstwo zmian do mody damskiej. Mała czarna, kostium, biel z czernią, kontrasty, dwukolorowe czółenka, marynarskie paski, pepitka, kraty, męskie akcenty – spodnie, sportowa wygoda, sztuczna biżuteria – sznury pereł, torebka na pasku, noszona na ramieniu, pikowana skóra, dzianina, tweed i dżersej, perfumy i krótka fryzura. Tymi innowacjami stworzyła ponadczasowy glosariusz stylu – stylu chanelowskiego. Nie chodzi o to, że jest on jedynym możliwym i najlepszym, niedoścignionym klasykiem klasyków, Bentleyem mody i stylu. Na pewno jest rozpoznawalny, charakterystyczny. Może być bazą, ale i punktem wyjścia. Dziś wydaje nam się, że to klasyka. W czasach Gabrielle Chanel było dla mody niemal obrazoburcze. Tak awangardowe, że odpowiadało temperaturze ognistego temperamentu kreatorki. A najciekawsze jest to, że elementy stylistyki Chanel są wynikiem totalnej mieszaniny stylów, epok, Wschodu i Zachodu. Coco Chanel inspiracje czerpała zewsząd. Mniej popularna jest jej fascynacja barokiem, kulturą słowiańską i bizantyjską, a i ich wpływy przemycała do swoich projektów. Ten eklektyzm natchnień kłóci się z prostotą i minimalizmem, zalecanymi przez nią samą i przez naśladowczynie jej stylu.
Ale ta sprzeczność nie jest niczym dziwnym. Ona stale nie zgadzała się ze światem. Łamała zasady. Miksowała pierwiastki żeńskie i męskie w modzie i życiu. „Oddałam ciału kobiet należną wolność; to ciało pociło się w galowych strojach, pod koronkami, gorsetami, bielizną, watowaniem”*.
Na każdym kroku Coco udzielała kobietom lekcji niezależności i wolności, wciąż aktualnych.
Nie będzie dziś o czarnej stronie życiorysu i charakteru tej wielkiej francuskiej projektantki. Co najwyżej o jej skłonności do czarnego koloru. Bo ten detronizował jej zdaniem wszystko. Uznała, że „kolory są nie do zniesienia”*. Dlatego wymyśliła małą czarną, ulubienicę feministek. Sukienkę, którą negowały konserwatystki. Postanowiła: „Ubiorę kobiety na czarno”*.
Do czerni najchętniej dokładała biel. To był jej ulubiony zestaw barw. Mogły występować solo albo w duecie. „Czarny i biały – oba kolory są pięknem absolutnym. Ubierzcie kobietę na bal na czarno lub biało, nie będzie widać nikogo innego”* – mówiła Chanel.
Swoją założycielkę dom mody określa słowami: wyzwolona, instynktowna, wolna. Wizjonerka, mecenaska, muza, Pigmalion, awangardzistka, czytelniczka, wielbicielka sztuki. Twórcza nieprzeciętnie, sama także była tematem twórczości różnych artystów. Zwłaszcza obrazy, rysunki i szkice, na których została uwieczniona, zapadają w pamięć.
Ubierała aktorki hollywoodzkie i robiła to nie bez powodu. Już wtedy wiedziała bowiem, że „kino może narzucać modę”. Kino upomniało się i o Gabrielle. Warto obejrzeć filmy pełnometrażowe poświęcone tej wybitnej kreatorce: „Coco Before Chanel” (2009), „Chanel i Strawiński” (2009), „Chanel Samotność Nr 5” (1981), „Wojny Coco Chanel” (2018). Na stronie domu mody Chanel z kolei udostępniono prawdziwą gratkę dla fanów kolaży – piękną, estetyczną, edukacyjną animację B&W o założycielce i historii marki, a także krótkie materiały dokumentalne pod egidą „Inside Chanel”.
Nie tylko dziesiąta muza miała swoje miejsce w jej życiu. Malarstwo, rzeźbę, architekturę i historię Coco uwielbiała i wspierała. Mnie to nie dziwi. Trudno nie kochać sztuki, kochając modę. Ja nie potrafię.
„Ona, jakimś cudem, kierowała się w modzie zasadami, które zdawały się obowiązywać tylko malarzy, muzyków, poetów. Narzucała to, co niewidzialne; wielkoświatowemu zgiełkowi narzuciła szlachetne milczenie” – powiedział o Coco Jean Cocteau*.
Paulowi Morandowi zwierzyła się kiedyś Gabrielle ze swojej miłości do liter – „Książki były moimi najlepszymi przyjaciółkami”. Na pewno była to relacja prostsza niż z kobietami. W jej apartamencie przypominającym bibliotekę różnych wydawnictw było mnóstwo. Dziś książki się jej odpłacają – jest bohaterką wielu powieści i publikacji popularnonaukowych. Jej życie dostarczyło multum materiałów do fabuły, której nie trzeba koloryzować. Jest tak barwna, mimo że czarno-biała.
Ja mam swoją prywatną Coco Chanel. Moją babcię. Chanelyzm mamy we krwi! Dlatego nie mogłam opuścić wyzwania w grupie Phenomenal Us. Nie mogłam nie wybrać pepitowego total looku. Uwielbiam kolekcję Chanel na jesień/zimę 2019/20 i to ona była moją inspiracją. Coś na pewno nie jest chanelowskie w mej nieco przekornej stylizacji – usta. Powinny być czerwone, ale uznałam, że pozostaną niemuśnięte żadną pomadką. Może akurat tego dnia nie byłam smutna. Bo jedna z rad Coco mówi, żeby w smutku nałożyć na wargi więcej szminki. Według niej ta ma moc, stawia do pionu i dodaje sił do ataku. Ja zaś nie chciałam, by coś odciągało uwagę od sztandaru - czerni i bieli.
*Paul Morand „Czar Chanel”
PŁASZCZ: Renee
SPÓDNICA: sh
MARYNARKA: prezent od babci
BLUZKA: no name
BUTY: Łukasz
NASZYJNIKI, BROSZKA: Oriflame i in.
BRANSOLETA: H&M
OPASKA: no name
TORBA: torebka prezentowa :D
Czerń, biel i perły, zjawiskowo.
OdpowiedzUsuńTe elementy być musiały :) dziękuję serdecznie!
UsuńChyba nie przeszedł komentarz - więc krótko - JEST CUDOWNIE i zaraz puszczam ten post na TRENDYSTKACH :)
OdpowiedzUsuńKisses - Margot :) )))