PHENOMENAL US - CHALLENGE 101
Frędzle na brudno
To nie był mój dzień na zdjęcia. Miałam nie przystępować do
tego wyzwania z niczym nowym, tylko zrobić przegląd starych frędzli. Ale pomysł
na tę stylizację* był we mnie i musiał się unaocznić. Do tego stopnia mi siedział i truł w
głowie, a ciuchy krzyczały z szafy, że dla świętego spokoju przymierzyłam, co
chciało się przymierzyć i zrobiłam kilka notatek fotograficznych. Może kiedyś
przekształcą się one w cały esej, w lepszych chwilach, w korzystniejszych
warunkach oświetleniowych i nastrojowych. Na razie są brudnopisem.
Czystopis wymagałby większej dbałości o dodatki, ułożenia
włosów, choćby lekkiego makijażu. Tego zabrakło, to zestaw sauté. Dowód chęci, ale
pomyślałam, że może kogoś zainspiruje do swoich prób i zabawy, będzie punktem
wyjścia. Frędzle w dłoń!
Tutaj widzicie stylizację-sałatkę. Przepis na nią jest
bardzo prosty. Marzy Ci się frędzlowata spódnica? Taka z góry na dół pełna
frędzli? Możesz ją zrobić z innych rzeczy. Jak dobra żona, która z niczego
zrobi zupę, sałatkę i awanturę, tak trendystka zrobi z trzech sukienek jedną
spódnicę, nie „brudząc” sobie nawet rąk szyciem. Bez przeróbek. Taką spódnicą z
frędzlami nie dysponuję, a ubzdurałam sobie, że to ona ma być podstawą stroju do
tego wyzwania i odpowiedzią na jego temat. Łatwo o frędzle przy szaliczkach,
chustach, torebkach (kocach i dywanach też ;), ale chciałam ograć motyw frędzlowatości
trochę inaczej. W tamtych elementach już się na tym blogu pojawiał.
Żeby uzyskać taką kaskadową spódnicę, połącz sukienkę
koktajlową z wieczorową, następnie z plażową. Kolejność jest dowolna – najważniejsze,
żeby sukienki miały frędzle na dole. W ułożeniu można się kierować kolorystyką
warstw składników tego przekładańca, choć sugeruję szatką plażową przykryć dwie
pozostałe – czyli zostawić ją na sam koniec. Ta bowiem dobrze, żeby była
ażurowa i pozwoliła przebić się warstwie ulokowanej pod nią. Co istotne –
należy kontrolować długości sukienek, jeśli celem – tak jak u mnie – jest efekt
kaskady, efekt spływania frędzli po sobie. Długości można oszukać. Podwinąć,
obniżyć wedle potrzeb. Dwie sukienki nałożyłam normalnie, natomiast trzecią opuściłam
do połowy ciała, czyniąc z niej spódnicę. Musiała schodzić najniżej. Na wszystko
narzuciłam lekki jak pianka i cienki jak pergaminowa kalka sweterek o fasonie
oversize’owym. Przykryłam nim sukienki. Całą zielonkawą sałatkę podałam w misie
białych botków z przystawką w postaci butelkowej torebki z apaszką w groszki,
owiniętą splotem warkoczowym wokół rączki. W moim pistacjowym piętrusie występuje także warstwa śmietankowa i czarna.
I jak całość smakuje?
Frędzluje się wyśmienicie!
I jak całość smakuje?
Frędzluje się wyśmienicie!
Miałam plan, żeby do tego zadania wykorzystać nieużywaną, makaronikową
firanę – nawet zleciłam mężowi odszukać ją w naszym składziku rzeczy
wszelakich. Misję zrealizował z sukcesem, ale to nie było to, szukałam frędzli
dalej. Nie chciałam, żeby stylizacja miała charakter hippie jak z lat 70. czy
kowbojski rodem z Dzikiego Zachodu. Frędzle w moich sukienkach idealnie nadawałyby
się do odtańczenia charlestona. Przynajmniej dwie z tych kreacji można by
założyć na imprezę czy większe wyjście – z powodzeniem mogłyby grać ubiór
wieczorowy. Bo frędzle tak nam się kojarzą – elegancko, balowo i niewygodnie.
Dlatego chciałam zrobić z nich propozycję codzienną, ale nie w klimacie retro
jak sukienki flapper w stylu lat 20. XX wieku. W końcu mamy lata 20. ale XXI
wieku, minęło całe stulecie, a i chłopczyce dziś trochę inne. W tym zestawie można by zmienić
botki na obcasie kaczuszce na ugly sneakers i byłoby równie smakowicie. Miałam
taki pierwotny plan, ale brzydkie adidasy gdzieś wcięło. Najwyraźniej złamały mój
zakaz przemieszczania się. Nawet one mają dość i się buntują. Nie chciały
skończyć w sałatce ;)
SUKIENKA 1: Bonprix
SUKIENKA 2: outlet
SUKIENKA 3: vintage
SWETER: no name
TORBA: Zara
BUTY: Deichmann
*Stylizacja to pewnie za duże słowo, ale niech zostanie
między nami, umownie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz