STYLIZACJA NA DZIADKA
(albo na patriotkę!)
CZYLI GOLF+MARYNARKA+KOWBOJKI
Opisywałam kiedyś, co takiego modowego odziedziczyłam po moich
babciach (TUTAJ) Zaś parę dni temu pomyślałam, że jest kilka rodzajów rzeczy,
które lubię najwyraźniej po moim dziadku. Bo i on je bardzo lubił. Przedwczoraj
miałby urodziny. To już trzeci rok, jak nie ma go razem z nami. Pamiętać możemy
na różne sposoby. I uczcić tę pamięć również różnorako. Poza praktykami
duchowymi postanowiłam celebrować dzień urodzin dziadka czymś, co lubię: stylizacją-wspomnieniem, w której wykorzystałam jego ulubione elementy stroju.
Czyli ubrałam się na mojego dziadka!
Tata mojej mamy w golfa nie grywał, ale za to wielkim fanem golfów był. Właściwie chodził w nich na okrągło. Nawet latem! Babcia toczyła z nim boje, żeby zmienić to jego uwielbienie. Koszule i koszulki zakładał, kiedy już naprawdę wyższa potrzeba pukała do drzwi albo ważna okoliczność wdzierała się w codzienność. Golf był dla niego tak charakterystyczny jak dla piłkarza sportowe getry i piłka, a dla górnika kilof. Golf był elementem jego stylu.
Czasami lubił go nosić pod marynarką i to jest drugi składnik, z
którym dziadka od dziecka utożsamiałam. Marynarki były duże, on był w nich taki
barczysty i postawny mimo niewysokiego wzrostu. Nie mogłabym zapomnieć o
kolorach - czerń, szarości, beże i oliwkowe zielenie to były jego barwy.
Popielaty i khaki zawsze będą mi się kojarzyć z moim kochanym dziadkiem.
Jego znakiem rozpoznawczym były także buty. Nie byle jakie.
Wyłącznie kowbojki. Z wyższymi cholewkami jak botki i z niskimi na modłę
półbutów. Nie chodził w płaskim obuwiu. Lubił, gdy but miał trochę obcasa, a
kowbojki ten wymóg spełniały. Najbardziej cenił te ręcznie robione, mógł mieć (i
zwykle miał) kilka swoich specjalnych życzeń do butotwórcy. Pamiętam, jak pytał,
czy w sklepie obuwniczym, w którym kiedyś pracowałam, mamy kowbojki. Nie
mieliśmy, więc bardzo chciał, żebyśmy je dla niego zrobili/sprowadzili na zamówienie.
Przy okazji opowiedział mi, jak w sąsiedniej wsi szewc wykonywał dla niego buty
na wymiar. Nie działo się to często, bo takie produkty były wytrzymałe i na
lata, a przez to nietanie, ale sama historia miała swoją rękodzielniczą magię.
Odchodząc, dziadek zostawił mi w spadku to swoje upodobanie
do golfów i kowbojek. Kilka lat temu nawet nie zwracałam uwagi na kowbojski
fason butów. Dziś mam kilka par i pewnie na tym się nie skończy. Wracam i do golfiastych
swetrów i bluzek, których lata nie nosiłam, bo mnie dusiły i nie pozwalały oddychać
wydekoltowaną piersią ;), a nagle ich potrzebuję. Na pewno dziadkowi i jego spadkowi pomogły trendy –
kowbojki to klasyki mody i zarazem hity wielu ostatnich sezonów, a i golfy
przeżywają swój renesans. Nie zakładałam ich wcześniej także z powodu karmienia – tylko by
przeszkadzały. Tej czynności już nie wykonuję od paru miesięcy, więc nic nie
krępuje mojej bliższej znajomości z golfami. Chociaż dalej nie po drodze im i mojemu
dwuletniemu synowi, który lubi przytulać się do mojej niczym nieograniczonej szyi i golf niesłychanie
działa mu na nerwy. Jak widać, on nie wrodził się w mojego dziadka, chociaż
podobnie przewraca oczami, gdy próbuje zrolować ten mój wysoki kołnierz! :)
MARYNARKA: Asos
SWETER: sh
BUTY: Satisfashion
TOREBKI: Bonprix
DODATEK O PATRIOTYZMIE
Właściwie zupełnie nieintencjonalnie skomponowałam tutaj stylizację patriotyczną ;) Bo w naszych narodowych barwach. Jest biel, jest czerwień. Zamienione miejscami, ale cóż z tego. Choć polane są srebrzystością, mają srebrną oprawę dużej marynarki, to na pewno wywołają takie ojczyźniane i flagowe skojarzenia. Odbieracie już dźwięki Mazurka Dąbrowskiego w uszach? ;) Zwłaszcza, że w pierwszych dniach maja wizualnie atakują nas biało-czerwone symbole narodowe i w tym czasie jesteśmy na to wyczuleni szczególnie. Dlatego w takim zestawie kolorów spodziewamy się prztyczków i żarcików z naszego patriotyzmu, mimo że nie mamy orzełka na piersi, wytatuowanej flagi na ramieniu albo zwoju konstytucji w dłoni i jej treści na ustach w szale deklamacji. Co oczywiście nie jest niczym złym, jeśli ktoś ma!
Nie tylko w maju mogą nas spotkać takie lekko czy bardzo złośliwe analogie, bo w sierpniu, w październiku, w styczniu również. Rozwieję ewentualne wątpliwości - nie ubrałam się w sklepie oferującym odzież patriotyczną! :D Oczywistym jest, że biały z czerwonym kojarzą się z polskością, bo to nasze kolory narodowe i je szanujemy należycie (a przynajmniej powinniśmy), ale nie oznacza to, że mamy się ich bać i od nich uciekać albo myśleć o nich tylko w okolicy święta państwowego. Nie oznacza to także, że my, nosząc je, zamieniamy się od razu w polską flagę, godło, kotylion czy fana udającego się na mecz piłkarski naszej drużyny narodowej. A takich porównań się obawiamy i biało-czerwonych rzeczy w konsekwencji unikamy. Z całym szacunkiem dla postawy patriotycznej - nie bójmy się, nośmy biel z czerwienią, bo to takie modowo piękne i szlachetne połączenie. I puszczając oczko prześmiewcom, kibicujmy naszym! ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz