poniedziałek, 4 maja 2020

Frędzle / Fringe

PHENOMENAL US - CHALLENGE 101




Frędzle na brudno



To nie był mój dzień na zdjęcia. Miałam nie przystępować do tego wyzwania z niczym nowym, tylko zrobić przegląd starych frędzli. Ale pomysł na tę stylizację* był we mnie i musiał się unaocznić. Do tego stopnia mi siedział i truł w głowie, a ciuchy krzyczały z szafy, że dla świętego spokoju przymierzyłam, co chciało się przymierzyć i zrobiłam kilka notatek fotograficznych. Może kiedyś przekształcą się one w cały esej, w lepszych chwilach, w korzystniejszych warunkach oświetleniowych i nastrojowych. Na razie są brudnopisem.

Czystopis wymagałby większej dbałości o dodatki, ułożenia włosów, choćby lekkiego makijażu. Tego zabrakło, to zestaw sauté. Dowód chęci, ale pomyślałam, że może kogoś zainspiruje do swoich prób i zabawy, będzie punktem wyjścia. Frędzle w dłoń!





Tutaj widzicie stylizację-sałatkę. Przepis na nią jest bardzo prosty. Marzy Ci się frędzlowata spódnica? Taka z góry na dół pełna frędzli? Możesz ją zrobić z innych rzeczy. Jak dobra żona, która z niczego zrobi zupę, sałatkę i awanturę, tak trendystka zrobi z trzech sukienek jedną spódnicę, nie „brudząc” sobie nawet rąk szyciem. Bez przeróbek. Taką spódnicą z frędzlami nie dysponuję, a ubzdurałam sobie, że to ona ma być podstawą stroju do tego wyzwania i odpowiedzią na jego temat. Łatwo o frędzle przy szaliczkach, chustach, torebkach (kocach i dywanach też ;), ale chciałam ograć motyw frędzlowatości trochę inaczej. W tamtych elementach już się na tym blogu pojawiał.





Żeby uzyskać taką kaskadową spódnicę, połącz sukienkę koktajlową z wieczorową, następnie z plażową. Kolejność jest dowolna – najważniejsze, żeby sukienki miały frędzle na dole. W ułożeniu można się kierować kolorystyką warstw składników tego przekładańca, choć sugeruję szatką plażową przykryć dwie pozostałe – czyli zostawić ją na sam koniec. Ta bowiem dobrze, żeby była ażurowa i pozwoliła przebić się warstwie ulokowanej pod nią. Co istotne – należy kontrolować długości sukienek, jeśli celem – tak jak u mnie – jest efekt kaskady, efekt spływania frędzli po sobie. Długości można oszukać. Podwinąć, obniżyć wedle potrzeb. Dwie sukienki nałożyłam normalnie, natomiast trzecią opuściłam do połowy ciała, czyniąc z niej spódnicę. Musiała schodzić najniżej. Na wszystko narzuciłam lekki jak pianka i cienki jak pergaminowa kalka sweterek o fasonie oversize’owym. Przykryłam nim sukienki. Całą zielonkawą sałatkę podałam w misie białych botków z przystawką w postaci butelkowej torebki z apaszką w groszki, owiniętą splotem warkoczowym wokół rączki. W moim pistacjowym piętrusie występuje także warstwa śmietankowa i czarna. 

I jak całość smakuje?
Frędzluje się wyśmienicie!





Miałam plan, żeby do tego zadania wykorzystać nieużywaną, makaronikową firanę – nawet zleciłam mężowi odszukać ją w naszym składziku rzeczy wszelakich. Misję zrealizował z sukcesem, ale to nie było to, szukałam frędzli dalej. Nie chciałam, żeby stylizacja miała charakter hippie jak z lat 70. czy kowbojski rodem z Dzikiego Zachodu. Frędzle w moich sukienkach idealnie nadawałyby się do odtańczenia charlestona. Przynajmniej dwie z tych kreacji można by założyć na imprezę czy większe wyjście – z powodzeniem mogłyby grać ubiór wieczorowy. Bo frędzle tak nam się kojarzą – elegancko, balowo i niewygodnie. Dlatego chciałam zrobić z nich propozycję codzienną, ale nie w klimacie retro jak sukienki flapper w stylu lat 20. XX wieku. W końcu mamy lata 20. ale XXI wieku, minęło całe stulecie, a i chłopczyce dziś trochę inne. W tym zestawie można by zmienić botki na obcasie kaczuszce na ugly sneakers i byłoby równie smakowicie. Miałam taki pierwotny plan, ale brzydkie adidasy gdzieś wcięło. Najwyraźniej złamały mój zakaz przemieszczania się. Nawet one mają dość i się buntują. Nie chciały skończyć w sałatce ;)






SUKIENKA 1: Bonprix
SUKIENKA 2: outlet
SUKIENKA 3: vintage
SWETER: no name
TORBA: Zara
BUTY: Deichmann

*Stylizacja to pewnie za duże słowo, ale niech zostanie między nami, umownie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz