PHENOMENAL US - CHALLENGE 115
Pomylony kiedyś przeze mnie z cyklamenem. Mimo że kojarzy
się głównie jesiennie i zimowo, przywołując wspomnienie bożonarodzeniowej magii,
jest na czasie i modowo, i spożywczo-zdrowotnie. Wykazuje bowiem silne
działanie dezynfekujące, ma właściwości przeciwzapalne, przeciwwirusowe i
antybakteryjne. Powinien mieć więc wzięcie. W średniowieczu był jednym z eliksirów miłości. Rozgrzewa i jest
afrodyzjakiem – działa głównie na płeć żeńską. CYNAMON. Na mnie zadziałał i to
jak! ;)
Niezły ancymon z tego cynamonu!
Jako przyprawa kuchenna otrzymywana z wysuszonej kory
cynamonowca w postaci startej na proszek jest bardziej żółty, a w kawałkach
zwiniętych w ruloniki przypominające cygara bardziej rdzawy. Cynamonowy to kolor
niejednoznaczny, jakoś tak zbuntowany. Miałam dwie wizje jego zabarwienia i
nasycenia. Wybrałam tę proszkową.
Cynamonowe stylizacje mają silny modowy aromat. Mogą lekko
piec gusta osób, które uważają, że brąz to tylko w godzinach porannych i
wczesnych popołudniowych, absolutnie nie wieczorem, nie po „odzieżowym zmroku”, jak
to określił Mr Vintage, bo „no brown after six” mówi jedna z brytyjskich zasad
elegancji*. Według niektórych chodzi o godzinę 18, według innych o szósty rok
życia – i ci drudzy, konserwatywni utrzymują, że dżentelmen nie nosi brązu NIGDY. Inna reguła
dorzuca „no brown in town”, zgodnie z którą miejskie życie w ogóle wyklucza
noszenie brązów, zaś na wsi jest na nie ewentualne przyzwolenie. A cynamon
jednak z rodziny brązów się wywodzi... Można uznać, że nie jestem dżentelmenem,
fotografowałam przed brązową godziną policyjną i trochę poza miastem, choć
formalnie w jego zasięgu, więc liczę, że będę rozgrzeszona.
Mój cynamonowy proszkowy strój miał bowiem akompaniament
żniw i sztafaż megamaszyny rolniczej. Zaprzęgłam do stworzenia tła niczego
nieświadomy wielki kombajn, który za płotem wyczarowywał „ostry cień mgły”. Walczyłam
z fruwającymi dookoła zbożowymi pyłkami. Zdjęcia nie mają żadnych filtrów, są jedynie lekko rozjaśnione. Spektakl iście broadwayowski, efekty
specjalne iście hollywoodzkie, a najpiękniejsze w tym wszystkim jest to, że niezaplanowane,
malowane ręką rolniczego czasu. Bressonowska reguła decydującego momentu mówi,
żeby znaleźć się w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie i uchwycić
kwintesencję chwili. Dlatego całkowicie zrezygnowałam z makijażu – nie chciałam
spóźnić się na kombajn, jeszcze by mi odjechał. Na ile byłam przygotowana, na
tyle stanęłam do zdjęcia. Jestem więc w proszku, także tym cynamonowym. Może wam
się wydawać, że to mieszanka szafranu, kurkumy, musztardy i pomarańczowej
skórki, ale to moja letnia odsłona cynamonu. Tego cejlońskiego – jasnego,
żółtobrązowego. Instytut Pantone wyznaczył wersję bliższą brązu, z nutą czerwieni i
spalonego pomarańczu, na barwę wiosny i lata 2020.
Brąz jako kolor weekendowy, wiejski (takie przekonanie kiedyś funkcjonowało, bo wybierano go do jazdy konnej i na polowania) idealnie wkomponował się w czas kośby. Wprawdzie nie polowałam ani nie jeździłam konno, ale jako Cynamonowa Żniwiarka w niedzielę czułam się fenomenalnie. Postawiłam na cynamonowy total look. Choć ma wiele właściwości zdrowotnych, w formie przyprawy toleruję go jedynie w grzanym winie i ponczu, ale modowo mogłabym spożywać go w ilościach nieograniczonych. W takiej postaci na szczęście nie zaszkodzi nerkom ani wątrobie, można sobie go więc dawkować od stóp do głów, bez limitów. Na garderobę zadziała odświeżająco, antyseptycznie, zaromatyzuje nasze modowe dania. Ja prawie poczułam na sobie ten charakterystyczny słodkawo-korzenny smak cynamonu. I na pewno poczułam się odkażona z różnych poglądów.
Ostatnio najbardziej mnie uderzyło, rozbawiło i zasmuciło
jednocześnie, przeczytane gdzieś stwierdzenie, że jeśli mamy do załatwienia
sprawę urzędową, to najlepiej przyobleczmy się w brąz. Bo to „kolor biedy”,
więc pomyślniej i szybciej wszystko w danej instytucji załatwimy. Strasznie smutne
jest takie wykorzystywanie psychologii barw i utrwalanie przestarzałych stereotypów. Cynamon stosowany
był w Starożytnym Egipcie w procesie balsamowania ciał. Chciałabym, żeby
mumifikacji (w sensie strupieszenia) ulegały takie stwierdzenia jak to fatalne o
„kolorze biedy i biedoty”. Żeby nie było tak ponuro i niesmacznie, na koniec nie
szarlotka, ale suchar – w cynamonie zawsze będzie z Ciebie laska! :D Tylko
spróbuj, nawet jeśli jesteś zimnym typem (kolorystycznym).
* To zasady oficjalne, mocno sformalizowane, obce modzie w kategorii najnowszych trendów.
Wcale się nie dziwię, że jako Cynamonowa Żniwiarka czułas się bardzo dobrze, bo wyglądasz przecudnie.
OdpowiedzUsuńBez makijażu w tym cieplutkim swietle i pysznych kolorrach - można się tylko zachwycić i podziwiać.
Cudownie :) ))))))
Kisses - Margot :))))
Dziękuję za piękny komentarz, Małgoś <3 buziaki
UsuńMega całość, i te błękitne pedicure.
OdpowiedzUsuńDziękuję, Helenko <3 fajny ten niebieski lakier, też go lubię :)
UsuńFantastyczny zestaw stworzyłaś, kilka odcieni, a tak ładnie się ze sobą komponują:) Zdjęcia na tle zachodzącego słońca bajeczne:)
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo dziękuję <3 Miałam tak magiczną scenerię, że żal byłoby jej nie wykorzystać :)
Usuń