W KRAINIE FUTRZAKÓW / CUDDLY FURRY LAND
Choć milusie w dotyku, to dodają w swoim puchu objętości - dobra, kawa na ławę: po prostu pogrubiają, sprawiając, że ich nosiciel sam wygląda jak zwierzak, który zwykle futro nosi na co dzień, nie od święta czy przy minusowych temperaturach.
Trudne w stylizacji... były dla mnie kiedyś. Dziś mogłabym kupować i kupować: kolorowe, jednobarwne, długowłose, krótko przystrzyżone, piórkowe, barankowe itd. Bo w nosie mam, czy wyglądam w nich na o 10 kilo większą, czy nie wyglądam. Po prostu mi się podobają! A podobno można je tak wystyLISować, że kilogramów nie dodają.
Żałuję, że dawno temu oddałam krótki futerkowy sweterek, dziś określony byłby fasonem crop. Miał piękny ciemnoturkusowy kolor z domieszką szarości. Żył własnym życiem. W zależności od uczesania włosów - czy były położone, ulizane, przyklepane, czy nastroszone, natapirowane - to był bardziej srebrzysty lub bardziej morski. Trochę jak te sukienki lub cekiny, nad kolorem których wirtualnie dywagował i sprzeczał się cały świat. Oddałam sweterek, bo czułam się w nim gruba. I dziś, przy okazji wyzwania, jego wspomnienie wróciło do mnie niespodziewanie z otchłani niepamięci. Nie czyste, bez podtekstów, ale jako wyrzut sumienia.
Lubię, kiedy ubrania mają duszę i opowiadają historię. Kiedy łączą się ze wspomnieniami, wywołując czasem pożądane, czasem niechciane retrospekcje. Gdy zmuszają do wewnętrznych wiwisekcji. Dzisiejsza stylizacja jest właściwie bezduszna, bo rzeczy są totalnie nowe. Odcinałam metki od spodni na chwilę przed zdjęciami, od swetra dzień wcześniej, buty debiutowały w Wigilię, a futrzaka podprowadziłam mamie, która nabyła go w tym sezonie. Najdłuższym doświadczeniem w mojej szafie może się poszczycić komin, zaraz po nim nauszniki. Kuferek też jest stosunkowo nowy.
Płaszcz-miś to jeden z gorących sieciówkowych trendów tej zimy. Można się spierać, czy jest wystarczająco futrzakowaty, żeby wziąć udział w tej sesji, ale zaryzykowałam ze względu na jego wysoką trendowatość. Odpowiednio futerkowe są na pewno nauszniki, które znalazły się w moim posiadaniu zupełnie przypadkiem. Jego poprzednia właścicielka najwyraźniej zdecydowała, aby się ich pozbyć, prezentując mi je niezapowiedzianie. Nie zamawiałam i nie płaciłam za nie. Znalazłam je w paczce z prezentem dla chrześnicy z okazji roczku. Razem z naklejkami i kilkoma książkami o wątpliwej wartości literackiej (m.in. o Britney Spears, o zgrozo). Taki gratis - niechciany zapewne gadżet, któremu nadałam drugie życie.
Kraina futrzaków wywołuje we mnie skojarzenia z pewnym rodzinnym zdjęciem. Przed kościołem, w którym celebrowano mszę z okazji 80 urodzin mojej prababci, zebrała się duża grupa ludzi - moja rodzina bliższa i dalsza. Rodzeństwo, dzieci, wnuki i prawnuki prababci. Wszyscy w futrach, kożuchach i czapkach - baranicach, papachach, uszankach. Tylu misiów uszatków w jednym miejscu nie widzieliście. Na pewno powodem takiego ubioru było to, że nobliwy wiek prababci zobowiązywał do wyjątkowej elegancji w tym szczególnym dniu, poza tym przecież w kościele nie wypada się nie pokazać wystawnie, a co było bardziej eleganckiego i luksusowego niż futro (w powszechnym mniemaniu oczywiście)? Zdjęcie zostało zrobione ponad 30 lat temu. Mnie na nim jeszcze nie było. Tak bym miała gotową stylówkę do wyzwania ;)
Ta moja dzisiejsza stylizacja, nowoczesna, ale i retrofut(u)ro, bazuje na kontrowersjach. Pogrubiający misiek (ekonomiczna wersja futra), przykrótkie spodnie mocno potargane (dziur więcej niż dżinsu), białe botki (niegdysiejszy symbol kiczu) i niepojemny minikuferek w grochy (niepraktyczny i jak kwiatek do kożucha czy wół do karocy). Jednak takie są trendy, często szalone i eklektyczne, a te szczególnie sobie upodobałam i będę eklektycznie eksploatować jak szalona!
Miśki to dobra i tańsza alternatywa dla futer, nawet sztucznych. Wiele domów mody i projektantów zadeklarowało rezygnację z naturalnych futrzaków - Calvin Klein już w 1994 roku. Później Ralph Lauren, Tommy Hilfiger, Hugo Boss, Michael Kors, Giorgio Armani, Vivienne Westwood, Gucci, Chanel, Burberry i inni. Wielka moda nie chce przykładać ręki do cierpienia zwierząt - London Fashion Week jesienią 2018 odbył się całkowicie bez futer naturalnych w prezentowanych kolekcjach.
Dziś wszędzie królują sztuczne futra, te prawdziwe traktowane są wrogo, a noszenie ich to przejaw ekologicznej ignorancji, bezrefleksyjnej konsumpcji, a nawet poparcia dla okrucieństwa wobec zwierząt.
Mój płaszcz z białego baranka koło prawdziwego baranka nawet nie stał, więc nie grozi mi publiczna modowa ekskomunika. Nie skończę jak Samantha z "Seksu w wielkim mieście" - z czerwoną plamą na futrzanym brzuchu zafundowaną przez "Zieloną", aktywistkę, ekofanatyczkę.
Pamiętam szale, kołnierze czy etole z lisa, którymi bawiłam się u moich babć jako mała dziewczynka. Niezwykle mięciutkie, puszyste, pewnie kosztowne... ale i straszne! Do dziś budzą moje przerażenie. Lisy w formie szalików z nóżkami i pyszczkami, nie babcie :D Dlatego obawiałam się nieco, że nasze fenomenalne wyzwanie może sprowokować negatywne reakcje społeczne, kiedy dziewczyny w prawdziwych futrach lub futrzanych dodatkach będą się fotografować na polskich ulicach ;) Mam nadzieję, że obyło się bez ofiar w ludziach i zwierzętach :)
NAUSZNIKI: no name
PŁASZCZ: Bonprix
SPODNIE: Cropp
SWETER: C&A
SZAL: no name
TOREBKA: Zara
BUTY: Deichmann
Ekstra, młodzieżowe, świeżo i delikatnie, bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńEkstra, młodzieżowe, świeżo i delikatnie, bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńPięknie - baranki, futerka, kożuszki - wszystkie cudne.
OdpowiedzUsuńBiałe wyjątkowo lubię, są takie lekkie, dziewczęce, a jednocześnie eleganckie.
Czy pogrubiaja? Myślę, że nie należy się tym przejmować, w końcu widać przecież, że to futra - nie da się im obciąć tych kudełków i zrobić dopasowany płaszcz ;) :D
Kisses biały misiu ;) - Margot :) ))))
Ale fajny ten misio i Ty w nim!!!
OdpowiedzUsuńStylizacje bardzo ładne:) Wyglądasz zjawiskowo w białym płaszczyku:) pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńIrena
Misiaczek milusi i świetnie opatula Cię Arletko, co sprawia, że patrząc na Ciebie robi się cieplutko :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i ściskam kochana :-)
Futerko - misiek bardzo mi się podoba, fajnie, że jest takie jaśniutkie :) i świetie pasuję tu białe botki :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPięknie wygladasz, a wiesz, ja też pamiętam te liski z pyszczkami u mojej babci. Koszmar.
OdpowiedzUsuńNo i jestem :) Czytając przypomniałam sobie, że byłam, ale telefonem, który nie zawsze ogarnia komentowanie :) Bardzo się cieszę z Twojego trendowato-eklektycznego ukierunkowania, im więcej będzie trendowatych, tym raźniej nam będzie i może odczarujemy trochę tę nieciekawą o trendach opinię :) Masz piękny i spory początek biało-białego looku totalnego, na który czekam niecierpliwie :) Wyglądasz uroczo i zadziornie, takie nauszniki to wspaniały prezent przypadkowy :) Buziaki Słonko :)
OdpowiedzUsuńMasz juz prawdziwe futro? Powinnaś, bo nigdy nie wiadomo, kiedy przyjdzie prawdziwa zima. Na mróz nadaje sie tylko prawdziwe futro.
OdpowiedzUsuń